Jeden z największych zakładów pracy w najbliższej okolicy, dający zatrudnienie wielu mieszkańcom z terenu naszej gminy – Huta Katowice w Dąbrowie Górniczej 43 lata temu stała się miejscem protestu pracowników przeciwko wprowadzeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego na terenie całego kraju. Kilkutysięczna załoga tego potężnego kombinatu metalurgicznego rozpoczęła strajk okupacyjny w dzień ogłoszenia stanu wojennego. Była to niedziela. Wtedy też powołany został Zakładowy Komitet Strajkowy. Wydarzenia z tego okresu stały się motywem przewodnim spotkania w bibliotece 18 grudnia 2024 roku, w ramach cyklu spotkań historycznych „Znane i nieznane losy bliskich”. O dniu tym i kolejnych opowiedzieli ówcześni pracownicy Huty Katowice panowie Andrzej, Henryk i Jan – uczestnicy strajku. Tak początek strajku wspominał pan Andrzej: „Wysiadając z przewozów skierowaliśmy się w stronę bramy i nie wiedzieliśmy co zrobić, pierwsze takie zdarzenie w życiu. Postanowiliśmy wejść na teren zakładu i przystąpić do strajku. Ogólnie sytuacja była stresująca, to była ogromna liczba osób strajkujących. Nie wszyscy się znali, obawiano się prowokatorów. Przedłużający się strajk wyzwalał wśród ludzi różne emocje, przygotowywano na zakładzie elementy obronne. Nad zakładem krążyły helikoptery. Nasz wydział zaspawał z każdej strony bramy wejściowe. Pomimo tego wkroczyło ZOMO, to była tragedia. Ustawili się od strony bramy, nie wiem jak ją sforsowali. Stanęli w dwuszeregu, w hełmach z długimi pałkami, zaczęli mocno uderzać nimi, dźwięk ten miał wzbudzić w nas strach. Włosy stawały dęba, odnosiło się wrażenie jakby człowiek był na wojnie. To było przerażające tym bardziej, że u nas na suwnicach podnieśli ciężary do góry, które miały służyć jako obrona. Miały być zrzucone na atakujących, gdyby wtedy doszło do bójki, to byłaby masakra. Porozlewano też olej żeby atakujący ślizgali się na nim. My zaśpiewaliśmy chyba Rotę. Jednak dostali informację z zewnątrz i opuścili nasz wydział. Wcześniej jeszcze przed najściem ZOMO, było to prawdopodobnie po 15 grudnia, przyszedł ksiądz z parafii w Gołonogu, odprawił mszę świętą i wszystkim uczestnikom strajku dał rozgrzeszenie”. Wspomniał też o zdarzeniu na „Zgniataczu”: „Były tam pulpity sterownicze. Kiedy wpadli zomowcy całą aparaturę zniszczyli. Zachowanie ich było nieracjonalne, sprawiało wrażenie jakby byli pod wpływem środków odurzających”. Pan Jan przywołał inne zdarzenie: „Wracając z wydziału kolejowego, będąc na zewnątrz nadleciały samoloty i nagle zaczęły pikować do góry. Zbiorniki znajdujące się w pobliżu zaczęły się trząść, była to to niesamowita siła. Działania te miały nas wystraszyć. Działo się to na krótko przed zakończeniem strajku”. Pan Henryk pracujący jako maszynista na wydziale kolejowym wspominał też o patrolowaniu i przemieszczaniu się lokomotyw spalinowych na wyznaczonych odcinkach, które służyły do informacji czy jest bezpiecznie i czy nie dochodzi do ataku służb na teren zakładu. Ogromna liczba strajkujących nie mogłaby się tak długo utrzymać na terenie huty bez wsparcia rodzin i osób popierających ich działanie, to oni przynosili na bramę i różnymi wiadomymi dla pracowników niedozwolonymi przejściami żywność dla strajkujących. Ostatecznie strajk pracowników zakończył się na dzień przed Wigilią, w dniu 23 grudnia 1981 roku. Zakład opuściło około 3000 tysięcy ostatnich strajkujących pracowników. Dziękujemy panu Andrzejowi, Henrykowi i Janowi za podzielenie się swoimi wspomnieniami sprzed lat, a pani Bożenie za stałe uczestnictwo w spotkaniach z historią lokalną, które odbywają się w stałej formule w każdą ostatnią środę miesiąca o godz. 16:00. Na kolejne zapraszamy 29 stycznia 2025 roku.