Bywają wydarzenia, które nie tylko zostają w pamięci, ale na długi czas rezonują w sercu. Jedno z takich miało miejsce w ramach projektu „Z książką na ratunek” dofinansowanego z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Partnerstwo dla Książki”, gdzie słuchacze znaleźli się w centrum opowieści o wolności, niepokoju i odwadze bycia sobą – opowieści, która długo nie pozwala o sobie zapomnieć. 14 listopada w Miejskim Ośrodku Kultury w Łazach odbyło się wyjątkowe spotkanie autorskie z Marią Peszek – artystką, która od lat konsekwentnie wymyka się wszelkim kategoriom i schematom. Wokalistka, aktorka, autorka tekstów, performerka nieustannie elektryzująca polską scenę muzyczną i autorka książek szczerych do bólu. Pretekstem do rozmowy była jej najnowsza książka „Naku*wiam zen”, ale szybko okazało się, że samo spotkanie stało się czymś znacznie więcej: intymną opowieścią o życiu, wrażliwości i cenie, jaką płaci się za twórczą wolność.
Maria Peszek rozpoczęła rozmowę od powrotu do domu rodzinnego – miejsca, które ukształtowało zarówno ją, jak i jej wyobrażenie o sztuce, a także lat szkolnych. Wspominała mamę, tatę brata, który przez lata planował zostać chemikiem, zanim odnalazł swoją drogę, i siebie samą – dziewczynę, która zawsze chciała zostać artystką. Już jako mała dziewczynka marzyła, by pracować w cyrku. Z perspektywy artystki te fantazje nie były zachcianką, lecz pierwszym impulsem do poszukiwania własnego sposobu na opowiadanie światu o swojej wrażliwości. Jak mówiła, „bycie aktorem to bycie transmiterem czyjejś wrażliwości” – oddawaniem głosu postaciom, które ktoś inny wymyślił i opisał. Przez lata czuła jednak, że to dla niej za mało. Potrzebowała znaleźć takie środki ekspresji, które pozwolą jej mówić własnym głosem, własnym językiem, z miejsca, które nie jest zapożyczone ani filtrowane przez cudzą wizję. I to właśnie muzyka stała się dla niej przestrzenią pełnej wolności – miejscem, w którym śmiało może powiedzieć: „Ja nie dobro narodowe, ja pod skórą drzazga, samo mięso duszy, ja porno, ja miazga ja czarny kot, ja wściekły pies, ja chwast i ja blizna, i ja niechcianych słów jedyna ojczyzna”*. Możliwość tworzenia muzyki, koncertowania i bliskość publiczności dają jej, jak podkreślała, „wolność oraz poziom spełnienia”, którego nie doświadcza w żadnej innej dziedzinie. Ale równocześnie bycie artystką to dla Peszek nie tylko osobista satysfakcja – to poczucie bycia społecznie przydatną, poczucie wpływu na otaczający świat. Sztuka, jej zdaniem, jest sposobem nadawania sensu własnej tożsamości, próbą odpowiedzi na pytanie „Kim jestem jako człowiek?”.
Podczas spotkania poruszono także temat kryzysu psychicznego, który artystka przeszła kilka lat temu i o którym dziś mówi otwarcie – także w książce. Nie budowała przy tym wizerunku „zranionej artystki”, lecz zwyczajnej osoby, która zetknęła się z ludzką kruchością. „Bywam artystką i potrafię dobrze wyglądać, ale doświadczenia kryzysu są wpisane w nas, ludzi” – mówiła. Jej zdaniem mówienie o takich momentach bez wstydu i bez udawania jest nie tylko potrzebne, ale wręcz konieczne, by przełamywać narzucone sobie i innym ograniczenia. O tych ograniczeniach jest sporo w książce, która stanowi rodzaj dialogu artystki z ojcem – wielkim aktorem Janem Peszkiem. Książka „Naku*wiam zen” powstawała siedem lat. To nie tylko zapis rozmów, ale również długiego procesu dojrzewania do szczerości i odwagi, by opowiedzieć o sobie w sposób bezpośredni, ale nie ekshibicjonistyczny. Peszek podkreślała, że zależało jej, by rozmowy w książce miały formę dialogu dwóch osób, „których nikt nie słucha, a które są siebie ciekawe” – córki z ojcem, artystki z artystą, kobiety z mężczyzną, przyjaciela z przyjacielem, Polki z Polakiem, wreszcie człowieka z człowiekiem. To spotkanie dwóch ludzi, którzy mają do siebie szacunek, potrafią zadać sobie bolesne pytania i odpowiedzieć równie szczerze, ryzykując niekomfortową prawdę. „Nie chodzi o przełamywanie tabu” – podkreślała – „tylko o zmierzenie się z tym, co trudne, i odwagę, by zaryzykować taką rozmowę”. Piątkową rozmowę z Marią Peszek zaryzykował i poprowadził Marcin Michrowski – dziennikarz, doświadczony konferansjer, absolwent Amerykańskiej Szkoły Dziennikarstwa w Warszawie oraz wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Spotkanie zakończyło się długimi brawami i rozmowami z uczestnikami, którzy podkreślali, że Peszek jest jedną z niewielu artystek tak bezkompromisowych, a zarazem tak bliskich odbiorcy. Był czas na wspólne zdjęcia, uściski dłoni i autografy. „O mocy słowa” z Marią Peszek było ostatnim spotkaniem organizowanym przez Bibliotekę Publiczną w Łazach w ramach projektu „Z książką na ratunek”. Okazał się on przestrzenią nie tylko do promocji literatury, lecz przede wszystkim do spotkania z drugim człowiekiem – ze wszystkimi jego zachwytami, słabościami i poszukiwaniami. Właśnie dzięki takim wydarzeniom projekt nabrał prawdziwego znaczenia: stał się formą ratunku – przez rozmowę, sztukę i uważne słuchanie. A w świecie, w którym coraz trudniej o prawdziwą rozmowę miejsca, gdzie literatura spotyka się z ludzką wrażliwością, a sztuka staje się pretekstem do otwarcia tego, co zazwyczaj pozostaje ukryte są nie do przecenienia.



